Pierwszy dzień w Ugandzie. Jesteśmy nieopodal lotniska w Entebbe, gdzie w 1976 roku rozgrywały się dramatyczne sceny. Dokoła wraki samolotów. Niektóre z nich brały udział w jednej z najgłośniejszych akcji antyterrorystycznych na świecie.
Kiedy na pokładzie Airbusa A300, lecącego z Tel Awiwu do Paryża, elegancka blondynka nagle wstaje i z torby wyciąga butelkę szampana, a jej kompan blaszaną bombonierkę, nikt z 248 pasażerów i 12 członków załogi nie spodziewa się, co wydarzy się chwilę później.
Jest wczesne, niedzielne popołudnie, 27 czerwca 1976 roku. Samolot po krótkim międzylądowaniu w Atenach, wzbija się ponownie w powietrze i zaledwie 8 min. po starcie zostaje uprowadzony. W pudełku zamiast czekoladek jest pistolet, a w butelce z odkręcanym dnem, granaty i broń, którymi porywacze terroryzują załogę i przejmują maszynę. Dwóch arabskich członków Ludowego Frontu Wyzwolenia Narodowego i dwójka przywódców niemieckiej organizacji terrorystycznej – Komórki Rewolucyjne, ostatecznie kierują samolot na lotnisko w Entebbe w Ugandzie.
Zostają powitani przez znanego z wyjątkowego okrucieństwa ugandyjskiego dyktatora Idiego Amina – ówczesnego, samozwańczego prezydenta kraju. Celem porwania jest uwolnienie 40 palestyńskich bojowników, więzionych przez Izrael oraz 13 innych więźniów, przetrzymywanych we Francji, Niemczech, Szwajcarii i Kenii. Termin zostaje wyznaczony na 1 lipca.
Uzyskanie porozumienia w kwestii uwolnienia więźniów z czterema państwami w tak krótkim czasie jest niewykonalne. Podobnie zresztą sprawa wygląda z odbiciem zakładników. W Izraelu dochodzi do gorących dyskusji jak należy zareagować. Proponowane pomysły wydają się na tyle karkołomne, że zespół ministra obrony zyskuje przydomek Rady Fantastów. Ówczesny minister obrony Shimon Peres jest za zbrojną interwencją, natomiast premier Icchak Rabin, bojąc się masakry zakładników, obstaje za negocjacjami. Oficjalnie rząd deklaruje spełnienie żądań, ale w tajemnicy rozważa odbicie zakładników przy użyciu wojska. W odpowiedzi na zgodę Izraela, terroryści przedłużają termin do 4 lipca oraz uwalniają wszystkich nieżydowskich pasażerów i załogę, która jednak w geście solidarności pozostaje w niewoli.
Pomyślności akcji zapewniły dwa zbiegi okoliczności. Jeden z analityków Mosadu odkrywa, że stary terminal, w którym przetrzymują zakładników, został zbudowany przez izraelskiego inżyniera. Ten niezwłocznie dostarcza im plany nie tylko tej strefy, ale całego portu lotniczego. Kolejną opatrznością okazuje się jeden z uwolnionych zakładników, którym jest francuski oficer żydowskiego pochodzenia, z fenomenalną pamięcią. Określa on dokładną liczbę terrorystów i ugandyjskich żołnierzy, ich uzbrojenie, ubiór oraz gdzie przetrzymują zakładników.
Mając takie dane, przywódcy zaczynają opracowywać szczegóły planu ataku grupy uderzeniowej. 3 lipca rząd daje zgodę na operację odbicia zakładników, której nadany zostaje kryptonim „Piorun”. Do akcji zostaje użytych pięć (w tym jeden rezerwowy) samolotów transportowych C-130 Hercules oraz dwa Boeingi 707 Sił Powietrznych Izraela. Karnafy, bo tak armia izraelska nazywa herkulesy, startują z lotniska Szarm asz Szajch, mając na pokładach 180 komandosów, broń, pojazdy i mercedesa. Ten ostatni zostaje użyty jako sprytny fortel, ponieważ takim samym modelem na co dzień jeździ Amin.
W celu dezorientacji żołnierzy ugandyjskich, czarny mercedes wiezie sobowtóra Amina oraz dwóch izraelskich dowódców: Netanjahu i Betsera. Wprowadza to chwilową konsternację i element zaskoczenia. Cała akcja przebiegła błyskawicznie. Pierwszy Hercules ląduje o 23:01, a 7 min. później wszystkie cztery są już na ziemi. Oddziały izraelskich, świetnie wyszkolonych komandosów staczają bitwę z żołnierzami i zajmują kluczowe pozycje na terenie lotniska. W ataku ginie dwóch zakładników, dowódca komandosów Jonatan Natanjahu, 45 ugandyjskich żołnierzy oraz 6 terrorystów. Uratowani zakładnicy w ciągu zaledwie 7 minut zostają załadowani do jednego z Herculesów i o 23:52 opuszczają lotnisko w Entebbe. Następnie komandosi ogniem karabinów maszynowych niszczą 11 ugandyjskich myśliwców MIG-17, stojących na lotnisku oraz lotniskowy radar, uniemożliwiając ewentualny pościg.
Rankiem 4 lipca Hercules z uwolnionymi zakładnikami ląduje na lotnisku w Tel Awiwie, gdzie na uwolnionych czekają rodziny i bliscy. Ze względu na pamięć o Jonatanie Netanjahu, operację „Piorun” władze Izraela przemianowały na operację „Jonatan”. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa – Jonatan to brat słynnego premiera Izraela Binjamina Netanjahu.